środa, 9 października 2013

Sałatka GYROS


Ten demotywator (wbrew swojemu przeznaczeniu) zmotywował mnie do tego, aby zamieścić przepis na moją sałatkę Gyros :) Nie sugerujcie się jednak obrazkiem... moja, poza warstwową strukturą, wygląda całkiem inaczej.

Kluczem do idealnej sałatki jest SOS. W większości sałatek nakładane są dwie warstwy (majonez i ketchup). Moja wersja jest połączona i doprawiona orientalnie stąd też jej niepowtarzalny smak :)


Zacznijmy więc działać:

SKŁADNIKI:
500 g piersi z kurczaka
1/2 kapusty pekińskiej
4-5 ogórków korniszonych
(kiszone też się nadają)
puszka kukurydzy
1 cebula (może też być por)
2/3 szklanki majonezu
1/2 szklanki ketchupu
Przyprawy:
curry
paprika słodka i ostra
sól
czosnek granulowany
pieprz ziołowy i czarny
zioła prowansalskie

Przepis na sos:
Majonez mieszamy z ketchupem oraz wspomnianymi
 w składnikach przyprawami. W miarę gustu można regulować ilość
 ostrej papryki, ale zalecam aby sosik był lekko pikantny,
 ponieważ świetnie komponuje się z delikatną kapustą :)

W wersji łatwiejszej kurczaka pokrojonego w kostkę posypujemy przyprawą "Kebab-Gyros" (osobiście polecam to rozwiązanie, ponieważ mieszanka ta ma naprawdę ciekawy smak). W wersji "bardziej skomplikowanej" posypujemy kurczaka solą, pieprzami, curry, paprykami i czosnkiem :)

Przyprawionego kurczaka podsmażamy na patelni. Stopień wysmażenia zależy oczywiście od Waszych upodobań. Do sałatki pasuje zarówno delikatne wysmażenie, jak i konkretne wygrilowanie :)

Usmażonego i ostudzonego kurczaka wykładamy na dno naczynia (w miarę wysokiej miski). Posypujemy go pokrojoną w kostkę cebulką (lub odpowiednio do ilości porem). Smarujemy połową sosu. Na sos wysypujemy odcedzoną kukurydzę, którą przykrywamy pokrojonymi w plasterki ogórkami. Nakładamy pozostałą część sosu i wszystko zakrywamy posiekaną kapustą pekińską. 

Gdy kapusty jest naprawdę dużo, po wierzchu można posypać szczyptą Vegety lub czegoś w tym stylu. No i sałatka jest gotowa do spożycia :)
Moim skromnym zdaniem... jest wyśmienita.

SMACZNEGO !!!


WTYKANIEC :)


Witam po dłuższej przerwie, spowodowanej moim zamążpójściem ;)





Przejdźmy od razu do rzeczy, bo mam głowę pełną nowych,ciekawych pomysłów kulinarnych :)
Sezon jabłek w pełni !!! Może jakoś by je tu wykorzystać?

Proponuję "Ciasto Wtykane", jakże trafną nazwę zawdzięcza mojej mamie, która wtyka w nie każdy napotkany owoc :) Wspaniale komponuje się ze wspomnianymi jabłkami, śliwkami, rabarbarem, truskawkami, malinami, a ja ostatnio zaszalałam i zrobiłam nawet wersję z KIWI :)

Ciasto, które zawsze się uda (to już chyba moje hasło przewodnie na tym blogu :) ), i które w oczach najbliższych zrobi z Was prawdziwych cukierników :) 

Jak wiadomo potrzebne nam będą:

SKŁADNIKI:

5 jajek
1 kostka margaryny
1 i 1/2 szklanki mąki pszennej
1/2 szklanki mąki ziemniaczanej
1 szklanka cukru
3 łyżeczki proszku do pieczenia (czubate)
no i oczywiście owoce (ok. 1 kg)

Margarynę musimy rozpuścić. Jeśli posiadasz mikrofalę to problemy nie ma, bo wkładasz ją do miseczki i nastawiasz no odpowiedni czas (ok. 1-2 min.). Gdy nie posiadamy mikrofali wykorzystujemy technikę "garnek w garnek". 

Do większego garnka nalewamy na dno trochę wody, wstawiamy do niego mniejszy garnek, w którym jest margaryna. Podgrzewamy wodę w większym garnku do momentu aż margaryna się nie rozpuści. Taki układ ma znaczenie, ponieważ margaryna bezpośrednio na ogniu nam się... usmaży. Rozpuszczoną margarynę musimy ostudzić (aby nam się jajka nie ścięły potem). Optymalna temperatura margaryny to taka, w której można bez obaw zanurzyć palec :)

Gdy margaryna nam się studzi zajmujemy się jajkami. Oddzielamy żółtka od białek. Żółtka ubijamy mikserem z dodawanym stopniowo cukrem. Gdy już konsystencja żółtek i cukru będzie przypominać "puch" wlewamy ostudzoną margarynę. 

W osobnym naczyniu łączymy obie mąki i proszek do pieczenia (najlepiej gdy przesiejemy je przez sitko). Do ubitej masy jajkowo-cukrowo-tłuszczowej wsypujemy mąki +proszek i dalej miksujemy do uzyskania jednolitej konsystencji.

W osobnej misce ubijamy białka ze szczyptą soli. Ubite na sztywną pianę łączymy z ciastem. ALE JUŻ BEZ UŻYCIA MIKSERA!!! Mieszamy delikatnie łyżka, tak, żeby było wręcz widać "pęcherzyki" z białek.

Na wyłożoną papierem do pieczenia blaszkę, wylewamy ciasto i rozprowadzamy równomiernie. Wtykamy owoce. Jeden koło drugiego, ciasno i w miarę spore kawałki. Np. jabłko pokrojone w tzw. "szóstki" czy "ósemki".

Pieczemy w temperaturze 170 stopni przez ok. 45-60 min. (zależy od piekarnika)
Po wystudzeniu, ciasto można posypać cukrem pudrem :) Jest smakowite!!!

POWODZENIA
I
smacznego :)




wtorek, 23 lipca 2013

Domowa PiZZa!

Myślę, że pora na coś wytrawnego. Słodkich wypieków było sporo więc czas na PiZZę :)
W sumie to postanowiłam podzielić się z Wami moją dzisiejszą kolacją...no dobra nie tyle kolacją co przepisem ;)

Sam sposób przyrządzenia jest naprawdę prosty, jednak przepis przechodził dość długą ewolucję. Niejednokrotnie był polepszany i zmieniany, aby w końcu osiągnąć taki oto efekt.


SKŁADNIKI 
NA CIASTO
1/2 kg mąki
5 dag drożdży
250 ml letniej wody
4 łyżki oleju
płaska łyżeczka soli
szczypta cukru
czosnek granulowany
oregano

Mąkę wsypujemy do miski. Drożdże "wkruszamy" do mąki i wlewamy wodę, olej, cukier i sól oraz po 3 szczypty przypraw. Wszystko zagniatamy aż do uzyskania jednolitej masy nieklejącej się do rąk. Wkładamy do plastikowej miski, przykrywamy ścierką i pozostawiamy do wyrośnięcia.


SKŁADNIKI 
NA FARSZ

500 g przecieru pomidorowego
2 cebule
250 g pieczarek
1 papryka
75 g oliwek
1 cukinia
150 g salami 
400 g żółtego sera
oregano !!!
pieprz czarny
zioła prowansalskie (lub dalmatyńskie)
czosnek granulowany
sól





1 cebulę kroimy w kostkę i podsmażamy na oleju. Pieczarki kroimy na półplastry i wrzucamy do podsmażonej cebuli. Lekko solimy, aby pieczarka lepiej odparowała z wody. Dusimy do momentu aż pieczarki zmiękną. Oliwki siekamy drobno (w blenderze) lub kroimy na plasterki i wrzucamy do uduszonych pieczarek. Chwilkę podsmażamy i zalewamy wszystko przecierem pomidorowym. 



Sypiemy przyprawy (sól, pieprze, zioła i czosnek no i podstawa PiZZy, czyli oregano). Sos podsmażamy aż będzie w miarę gęsty. Wyrośnięte ciasto zagniatamy i rozkładamy na blaszce w sposób zaprezentowany na filmiku :)
 Przed wyłożeniem ciasta, papier do pieczenia smarujemy odrobiną oleju.





Na wyłożone ciasto wykładamy (może być jeszcze gorący) sos.


Dzięki temu, że salami jest w paski,
sos może łatwiej odparować :)








Na sosie układamy pokrojone w paski salami i warzywa:





paprykę






cebulkę                                                                                    
no i na wierzch
cukinie,
aby odparowała :)

Aby cukinia łatwiej odparowała
posypujemy ją odrobiną soli.













Taki zestaw wkładamy do piekarnika rozgrzanego do temperatury 200 stopni na jakieś pół godzinki do 40 minut. 10 minut przed planowanym wyjęciem, posypujemy PiZZę tartym serem. Dopiero teraz, żeby podczas jedzenia był taki ciągnący się.



Jeżeli nie przepadasz za którymś z zaproponowanych warzyw, możesz z niego zrezygnować lub zastąpić innym. Pamiętaj jednak, im bardziej mokre warzywo (papryka, cukinia) tym wyżej musi leżeć, aby odparowało.

Zdjęcia upieczonej PiZZy niestety...nie zdążyłam zrobić ;)
Musicie uwierzyć mi na słowo... była przeeeeepyszna :)


SMACZNEGO
i zapraszam ponownie :)


poniedziałek, 22 lipca 2013

Wyśmienita chałka śniadaniowa!




Pisząc przepisy na drożdżowe różnorodności, nie może zabraknąć chałki. Jest ona świetnym dodatkiem do wyjątkowego niedzielnego śniadania, ale w sobotnie popołudnie smakuje równie wyśmienicie.



Sposób jej wykonania jest niezmiernie prosty. Wymagana jest jednak umiejętność plecenia warkocza :) Z podanego wcześniej przepisu na ciasto drożdżowe: http://goosiagosposia.blogspot.com/2013/07/drozdzowe-pomysy.html, czyli z 1/2 kg mąki wychodzą dwie duże chałki (naprawdę duże ;).

Wyrośnięte ciasto zagniatasz i dzielisz na 3 równe części. Z każdej części ukręcasz wałek na długość ok 20-25 cm. (Sposób ukręcania jest prosty: wałkujesz ciasto rękoma, jakbyś turlała wałek do ciasta).

Wyturlane i ukręcone wałki ścisasz razem w jednym końcu i pleciesz warkocz :) Uplecioną chałkę kładziesz do wyłożonej papierem blaszki lub posmarowanej masłem formy. 

Polecam chałkę z kruszonką, którą można zrobić w następujący sposób:

SKŁADNIKI:

2 łyżki masła
4 łyżki mąki
6 łyżek cukru

Wszystko razem gnieciemy aż do uzyskania grudkowatej, kruszącej się kruszonki.

Wyłożoną do blachy chałkę smarujemy rozkłóconym jajkiem i posypujemy kruszonką. Dzięki jajku kruszonka będzie się kleiła do ciasta no i sama chałka po upieczeniu będzie złocista.

Wkładamy do piekarnika o temperaturze 180 stopni na ok. 45 min. 
Ciasta drożdżowego ogólnie nie powinno się jeść na ciepło, ale jak ją upieczecie to przyznacie mi rację, że zapach jest bezlitosny i na pewno skusicie się na choćby niewinne skubnięcie ;)

SMACZNEGO
:)

Budyniowe ślimaczki drożdżowe :)

Kolejna propozycja na niezawodne drożdżowe ciasto to budyniowe ślimaczki. Niestety nie mam zdjęć, ale jak tylko będę je piekła to toś postaram się cyknąć :D

Przepis na ciasto drożdżowe oczywiście u mnie kilka postów wcześniej :)
http://goosiagosposia.blogspot.com/2013/07/drozdzowe-pomysy.html

Gdy zarobione ciasto nam rośnie, gotujemy budyń (najlepiej śmietankowy), a dokładnie to 2 budynie w 3/4 l mleka i 4 łyżkami cukru.

Wyrośnięte ciasto zagniatamy i rozwałkowujemy na prostokąt o wymiarach ok. 40/60 cm. Ma być cieniutkie, ale tak żeby nie porobiły się dziury ;)

Najlepiej jeszcze ciepły budyń rozsmarowujemy na rozwałkowanym placku. Możliwe są również opcje z rodzynkami, które posypujemy na rozsmarowany budyń.

Zwijamy coś na kształt rolady. Budyniowo-drożdżowy wałek kroimy nożem (najlepiej o szerokim ostrzu). Cięcie powinno być zdecydowane i dość szybkie, żeby rolada nam się nie "splaszczyła". Plastry powinny mieś grubość ok. 1,5 cm. Po ukrojeniu kładziemy je od razu na blachę wyłożoną papierem do pieczenia.

Ślimaczki układamy blisko siebie na blaszce, ale nie za blisko, żeby po urośnięciu miały odrobinę przestrzeni :). Pieczemy je ok. 20-25 minut w temp. 170 stopni ( oczywiście wszystko zależy od piekarnika. Mój potwór wyrabia się w 15 minut :), ale to stary ruski piekarnik).

Ślimaczki wyglądają niesamowicie i goście się nimi zachwycają i podziwiają Twoją "mozolną" i ciężką pracę ;)

Powodzenia i
SMACZNEGO :)


Drożdżowe rogaliki Gosposi :)

Przepis na drożdżowe ciasto znajdziecie w poście wcześniej, czyli tu: http://goosiagosposia.blogspot.com/2013/07/drozdzowe-pomysy.html .

Wyrośnięte ciasto zagniatamy i dzielimy na 3 części. Pierwszą część rozwałkowujemy na okrągły placek grubości ok. 0,5 cm. Dzielimy na 8-12 trójkątnych części (kroimy je jak pizze). Brzegi smarujemy przegotowaną przegotowaną wodą aby lepiej się kleiły.


Na taki trójkącik kładziemy łyżeczkę konfitury lub owoców ( nie polecam dżemów, ponieważ są zbyt rzadkie i wyciekają).


Zawijamy trójkąciki w rogaliki, zaczynając od najkrótszego boku aż do końca trójkąta.


Staramy się, aby podczas zawijania marmolada nie wyciekła, a na koniec sklejamy mocniej brzegi i zawijamy je troszkę do środka :)


 Zawinięte rogale układamy na blaszce wyłożonej papierem. Przed włożeniem ich do piekarnika smarujemy je rozkłóconym jajkiem) i posypujemy każdy rogalik szczyptą cukru. Pieczemy ok. 20-25 minut w piekarniku o temp. ok 170 stopni. Oczywiście, jeśli widzisz, że z dołu są już dopieczone, a i z góry się ozłociły, to możesz je wyjąć wcześniej.


Pyszne są na ciepło, ale zdrowsze jak już ostygną :) 
Wspaniale pasują jako małe co nieco na wakacyjne popołudnia, ale i na długie zimowe wieczory.



W upalne dni najlepiej smakują ze zwykłą wodą gazowaną, ale podaną w 
nieco niezwykły sposób :)
(Lód, cytryna, świeża mięta i listki melisy, truskawki lub inne sezonowe owoce no i duuuużo lodu :)


SMACZNEGO 
i zapraszam ponownie :)

Drożdżowe pomysły

Ciasto drożdżowe jest niesamowicie wszechstronne. Wystarczy dobry przepis i można szaleć i tworzyć mnóstwo ciekawych, drożdżowych opcji :D

Dzisiejszy przepis nadaje się więc na:

  • bułki drożdżowe,
  • rogaliki,
  • ślimaczki z przeróżnym nadzieniem,
  • chałkę (z pół kg mąki to nawet dwie)
  • makowce (podobnie jak w przypadku chałki, z  1/2 kg mąki wychodzą dwa makowce),
  • i co Wam tylko do głowy przyjdzie :)
SKŁADNIKI:

1/2 kg mąki
5 dag drożdży
1/2 szklanki cukru
1/4 kostki margaryny
1 całe jajko
2 żółtka
1 szklanka ciepłego mleka
cukier waniliowy
szczypta soli

Mąkę wsypać (lub przesiać do miski). Margarynę rozpuścić i ostudzić. 

(Jeśli nie posiadasz mikrofali to margarynę wkładasz do małego garnka, który z kolei umieszczasz w garnku nieco większym, w którym jest trochę wody. Stawiasz na gazie do momentu aż margaryna się rozpuści).

Drożdże rozprowadzić w mleku z dodatkiem łyżeczki cukru i pozostawić do wyrośnięcia. Jajko i żółtka ubić z pozostałym cukrem (najlepiej na coś przypominające puch ).

Gdy margaryna ostygnie, a drożdże zaczną uciekać z naczynia, mieszamy wszystkie składniki z mąką. 

No i tutaj zaczyna się najmniej lubiany fragment ciasta drożdżowego, a mianowicie WYRABIANIE. Ja osobiście nie uznaję wyrabiania ciasta łyżką ( :/ ) więc ręką wyrabiamy masę do momentu, w którym przestanie nam się kleić do ręki i miski. 

Początkowo może się to wydawać niedorzeczne, ponieważ masa jest nieco rzadka, ale z dosypywaniem mąki radzę się wstrzymać. Gdy już osiągniemy pożądany efekt przykrywamy miskę z ciastem (czystą ;) ) ściereczką i zostawiamy do wyrośnięcia (czyli ok. 15-20 minut). 

Wyjmujemy ciasto z miski i zagniatamy z dodatkiem odrobiny mąki. 
Tutaj zaczyna się nasza wyobraźnia. 

W następnych postach znajdziecie sposób wykonania niektórych drożdżowych wariacji :)


SMACZNEGO
i zaglądaj do mnie częściej ;)

wtorek, 9 lipca 2013

Kotleciki łamiące rutynę :)

Schabowy, mielony, z piersi kurczaka... czasem mamy już po prostu ich dość. I mimo że przyrządzamy je na różne sposoby, smakują pomału... nudą :) 

Zaproponuję więc coś dla odmiany, coś podzielnego i niebanalnego, soczystego i delikatnego, ale przede wszystkim ŁATWEGO!
Aby przełamać ową rutynę potrzebne nam będą:

SKŁADNIKI:

2 piersi z kurczaka
2 małe cebule
3 łyżki tartego żółtego sera
2 jajka
2 łyżki posiekanego szczypioru
lub 
1 łyżka posiekanej pietruszki
2 łyżki mąki pszennej
2-3 łyżki majonezu
2-3 łyżeczki musztardy
pieprz czarny
sól

Jak widać po składnikach, zapowiada się coś prostego ;)
Surową pierś kroimy w kostkę (kawałki ok. 1 na 2 cm), a następnie wrzucamy do miski, w której lądują także pozostałe składniki (jajka surowe). Wszystko mieszamy i doprawiamy solą i pieprzem. Smażymy na głębszym oleju (podobnie jak placki ziemniaczane), nabieramy łyżką i kładziemy na rozgrzany olej. 

To by było na tyle. Prawda, że proste, a jakie SMACZNE!

Polecam na różnego rodzaju imprezy czy poczęstunki. U mnie na Sylwestra zniknęły po 10 minutach ;) Świetnie smakują z sosem czosnkowym lub barbecue ;)

SMACZNEGO!


sobota, 6 lipca 2013

Biszkopt, który zawsze się uda!

Czytając liczne stronki, blogi czy przepisy kulinarne zauważyłam pewną prawidłowość... upiec dobry Biszkopt to nie lada wyczyn. Zarażę więc Was pozytywną myślą o biszkopcie, który po prostu zawsze się udaje!

Jest puszysty, smaczny, delikatny i wyrośnięty:D


SKŁADNIKI:
5 jajek
3 budynie śmietankowe
1 łyżeczka proszku do pieczenia
1 łyżeczka octu
1/2 szklanki mąki pszennej
1 szklanka cukru

Żółtka oddzielamy od białek (z tym bywają problemy, ponieważ do białek nie może dostać się żółtko. Polecam ćwiczyć tę umiejętność podczas zwykłych potraw jak np. jajecznica). Białka ubijamy ze !szczyptą! soli aż będą gładkie i nie wypadną z miski:) Dodajemy po troszku cukru, stale ubijając. Białko ubite z cukrem powinno się wręcz błyszczeć.

Do miski, w której czekają żółtka dodajemy 1 łyżeczkę proszku do pieczenia oraz 1 łyżeczkę octu  -nie polecam nalewać tej łyżeczki tuż nad miską...ręce lubią się zatrząść ;)-. 
Powstałą miksturę mieszamy chwilkę do uzyskania takiego jakby puchu (efekt interakcji proszku i octu ) i dodajemy ją do ubitych z cukrem białek. Ubijamy mikserem jeszcze przez chwilę.

Do osobnej miski wsypujemy budynie (wersja bez cukru) oraz mąkę. Mieszamy łyżką i dosypujemy stopniowo do masy żółtkowo-białkowej. Wszystko mieszamy już beż użycia miksera, łyżką pomału, aż do uzyskania jednolitej masy.

Powstałe ciasto wylewamy na blachę wyłożoną papierem do pieczenia i wkładamy do piekarnika nagrzanego do 180 stopni. No i tu bywa kłopot, ponieważ czas pieczenia uzależniony jest od piekarnika. Ja piekę go ok. 35-40 minut lub do momentu, kiedy brzegi będą odchodzić od blachy. 

Powstały biszkopt można podawać na sto różnych sposobów, o których z pewnością będę pisać w kolejnych postach ;D

SMACZNEGO I POWODZENIA ;)
Zachęcam do spróbowania i czekam na info zwrotne ;)

Kolorowy, paprykowy zawrót głowy! Rybki ciąg dalszy...




Wracam po dłuższej, niezaplanowanej przerwie. W ramach rekompensaty mam coś naprawdę pysznego;)
Jak obiecałam, najpierw ciąg dalszy poprzedniego przepisu, a mianowicie ryba po Grecku, ale w wydaniu kolorowym




Proponuję więc wydanie paprykowe, w smaku inne, ale równie pyszne.
Sposób smażenia ryby oraz przekładania jej farszem jest taki sam jak w rybie marchewkowej (tu odsyłam do postu wcześniejszego: Paparybulos...).

Do farszu potrzebować będziemy:
SKŁADNIKI:
2 czerwone papryki
2 zielone papryki
2 żółte papryki
2 średnie cebule (najlepiej już młode)
suszone pomidory w zaprawie olejowej
puszkę krojonych pomidorów
ketchup pikantny
oregano
majoran
sól
zielony pieprz ziarnisty
por
paprika słodka i ostra
(ta ostra w sklepach dostępna najczęściej
pod nazwą pieprz Cayenne lub chili)

Cebulkę pokrojoną w kostkę smażymy na oleju (nie ma go w składnikach, ale zakładam,że jakiś tam tłuszczyk się w kuchni znajdzie) Osobiście polecam olej rzepakowy, a dokładnie Roztoczański Olej Świąteczny, który jest PYSZNY!Tak, olej może być smaczny, również na surowo ;)

Wracając do tematu przepisu, to do tej podsmażonej "na złoto" ;) cebulki, wrzucamy pokrojoną w "ni to paski, ni to kostka" papryki (oczywiście umyte i bez pestek) oraz pokrojony drobno por (powiedzmy, że po pokrojeniu powinny wyjść 3-4 łyżki stołowe).

Podsmażamy na wolnym ogniu kilka minut i dodajemy pokrojone w cienkie paski pomidorki suszone (ok 6-8 sztuk). Dodajemy -odsączone chociaż troszkę- pomidorki z puszki oraz sól i przyprawy. Pieprzu zielonego wrzucamy ok. 1 łyżkę stołową (czyli jakieś 10-15 "ziarek"). 
Oregano ok 3 szczypty. 

Ketchup jest dla lubiących lekką słodycz w potrawach więc jest opcjonalny. Całość dusimy aż do wyparowania wody z papryk i pomidorów. W miarę gęsty farsz, po ostudzeniu oczywiście, przekładamy w naczyniu rybką lub, jak kto woli, rybkę przekładamy farszem ;)

SMACZNEGO
zdrowego
pysznego :)


poniedziałek, 24 czerwca 2013

PapaRybulos, czyli Rybka po Grecku J
na 2 sposoby

Pogoda za oknem nadal determinuje moje kulinarne pomysły. Coś na weekend, coś na zimno, coś zdrowego i bogatego w kwasy Ω.

Jedno z moich popisowych dań, które również można przyrządzić w kilku wariantach.
Ostrość i słoność zależy tylko od Waszych indywidualnych upodobań, zalecam jednak przyprawianie wszelkich dań w myśl wspomnianej już wcześniej zasady
DOSYPAĆ ZAWSZE ZDĄŻĘ!!!

Jako że sama nie potrafię się zdecydować, którą z wersji lubię bardziej, przedstawię 2 przepisy.
Pierwszy wariant, monochromatyczny, ale jakże pyszny NA MARCHEWKOWO

Składniki

½ kg filetowanej ryby
(idealnie nadaje się dorsz, mintaj, dla odważnych również panga J )
1 kg marchwi
½ korzenia selera
3 średnie cebule
4 łyżeczki koncentratu pomidorowego
5 łyżek oleju
TYMIANEK
(koniecznie)
(i nie, nie można zastąpić majerankiem :P)
sól
pieprz ziołowy, czarny/zielony/kolorowy
paprika słodka i ostra
liść lubczyku (lub kilka kropli Maggi)
2 liście laurowe
 3 ziela angielskie, czyli tzw. BOBKI

Marchew i seler (umyte i obrane) trzemy na tarce na tzw. wiórki. Cebule podsmażamy w głębokiej patelni, gdy się ozłoci dodajemy starte warzywa. Przykrywamy pokrywką i na wolnym ogniu DUSIMY z liśćmi laurowymi i bobkami. Jeśli marchew zaczyna nam przywierać, spokojnie można wlać ¼ szklanki wody i nadal dusić.

Rybę kroimy na kawałki (ok. 4/4 cm), solimy delikatnie. Ryby nie trzeba przyprawiać, ale dla chętnych polecam pieprz cytrynowy, wyśmienicie nadaje się do ryb. Osolone (i ewentualnie przyprawione) kawałki obtaczamy w mące pszennej (tortowa też ujdzie;)).

Ponoć smażenie ryby bywa uciążliwe i czasem wręcz niewykonalne, polecam rozgrzać dobrze olej, którego ilość musi być spora (rybka lubi pływać ;)). Olej ma sięgać do 1/3 wysokości rybki.
Smażymy do momentu lekkiego zarumienienia się panierki.
Po usmażeniu odstawiamy aby ostygła.


Gdy marchew już się udusi dodajemy koncentrat i bierzemy się za przyprawianie J
Najpierw sól i liść lubczyku (suszony lub świeży), TYMIANEK! Papriki i pieprze, wymieszać i znów trochę dusić. Gdy już uzyskamy wyrazisty i lekko pikantny smak (pamiętajmy że ryba jest nieprzyprawiana), odstawiamy aby ostygło.

Gdy ryba i farsz ostygną, układamy warstwami w naczyniu (misce, salaterce) zaczynając i kończąc farszem. Odstawiamy do lodówki pod przykryciem (no chyba, że lubicie jak Wam wszystko w lodówce pachnie rybą ;)

Czekamy na najbardziej skomplikowany proces chemiczny, czyli aż się przegryzie.
Podajemy oczywiście na zimno.
PYCHA!

Smacznego
i zapraszam ponownie


W kolejnym poście wersja ryby po grecku na kolorowo J

środa, 19 czerwca 2013

Chłodny Chłodnik oczywiście na gorące dni




Rozgrzani Zupą Meksykańską oraz temperaturą za oknem schłodzimy się niczym innym jak właśnie CHŁODNIKIEM !


Jestem gorącą zwolenniczką dań ciepłych, w sumie nie uznaję w ogóle obiadów na zimno, ale dla Chłodniczka robię wyjątek. Przepis ten jest mieszanką inspiracji zaczerpniętych z południowo-wschodniej Polski, a także centralnych obszarów naszego kraju.

Składniki:

1 litr maślanki
wywar z buraków ok. 1/2- 1 szklanki (do kupienia w kartoniku, wygląda jak sok ;)
pęczek botwiny (ok. 4-5 buraczków z liśćmi)
1 cebula
świeży ogórek średniej długości
ok. 5-6 sztuk rzodkiewek
pęczek szczypioru (najlepszy jest gruby i mięsisty)
pęczek kopru
1 jajko
3 łyżki oleju
sól, pieprz czarny i ziołowy


Rzeczą oczywistą jest, ze najpierw dokładnie myjemy warzywa pod bieżącą wodą.
Bieżąca ma znaczenie ;)

Obieramy ogóra ze skóry, trzemy go na tarce na tzw. wiórki, sypiemy szczyptę soli i odstawiamy na jakiś czas (sól wyciągnie wodę z ogórka dzięki czemu nie rozrzedzimy zupy)
Cebulę, botwinę i rzodkiewkę kroimy w kostkę. Szczypior i koper drobno siekamy. Jajko gotujemy na twardo.

Cebulę podsmażamy na oleju, gdy się ozłoci, dodajemy pokrojoną botwinę wraz z drobno pokrojonymi burakami (jeśli były przy liściach) i podsmażamy na małym ogniu do momentu aż buraczki zmiękną choć trochę ;) Po podsmażeniu, odstawiamy na bok aby ostygło.

Do maślanki wlewamy stopniowo wywar/sok (w myśl zasady DOLAĆ ZAWSZE ZDĄŻĘ), wrzucamy pokrojone rzodkiewki, szczypior i koper, odsączony ogórek i ostudzoną botwinę.
Doprawiamy pieprzem i solą również w myśl zasady DOSYPAĆ ZAWSZE ZDĄŻĘ ;)

Podajemy ze schłodzonym i pokrojonym na kawałki jajkiem. Niebo w gębie!!!
Ależ zgłodniałam ;)

Chłodnik świetnie komponuje się w niskich szklankach jako przystawka do dania głównego :)



Z czystym sumieniem życzę
SMACZNEGO
 i do następnego razu...

Jeśli macie jakieś sugestie na kolejne przepisy... jestem otwarta na propozycje:
goosiagosposia@gmail.com lub w komentarzach ;)





Ostatni Meksykanin NACHOSnkowo



                                                 Dzisiaj będzie na ostro

Jako że dania meksykańskie kojarzą mi się zawsze z czerwoną fasolą, chciałabym zaproponować alternatywę.
Coś dla wszystkich.

Wymagany poziom umiejętności kulinarnych w skali
1-5... 2 (no bo trzeba umieć ugotować wrzątek).

Jak to pięknie określiła autorka przepisu...

łatwe jak łamanie łokci :)
Połączenie uwielbianych przez większość chrupasów Nachos z ciekawą, czasem ostrą, trochę ekscentryczną ZUPKĄ.

Składniki:

2 puszki pomidorów (krojone, całe, bez różnicy, byle by były obdarte ze skóry)
1 litr wody
awokado
papryczki chili (zgodnie z indywidualnie preferowaną ostrością 3-4 sztuki)
ząbek czosnku
tarty żółty ser 
śmietana (12 lub 18%), dekoracyjnie na tzw. kleksa
duuuużo oregano (aczkolwiek trzeba uważać, bo jest to przyprawa dająca niezłą goryczkę więc polecam stopniowe dosypywanie i systematyczna kontrola jakości)
no i oczywiście gwóźdź programu NACHOSY!

Wodę gotujemy z kostką rosołową. W osobnym naczyniu miksujemy (przy użyciu blendera, bo od widelca to się można odcisków nabawić) pomidory, awokado, papryczki chili i oregano.

Zmiksowaną miksturę wrzucamy do wrzącego bulionu i doprawiamy:
sól, pieprz czarny i ziołowy (alternatywą dla czarnego pieprzu jest zielony...ostrość zachowana, a nie ma goryczki), paprika słodka i ostra, majeranek, czosnek granulowany.

W miseczkach czekają już nachosy posypane tartym żółtym serem (około garstka na miseczkę). Zalewamy je zupką, na ozdobę kleks śmietany.
SMACZNEGO!!!








Jako, że na co dzień gotuję dla żarłoków od razu uprzedzam, że Meksykanin nie przejdzie jako danie główne. Dobrze rozgrzewa, ale służy raczej jako rozgrzewka do czegoś większego, czegoś z mięsem! Ale ja mam już niestety spaczone pojęcie ilości ;)

Ps. Jeśli ktokolwiek ma jakiekolwiek pytania o cokolwiek można pisać na maila:
goosiagosposia@gmail.com
Ps2. W goosi są 2x O :)

wtorek, 18 czerwca 2013

W KUPIE SIŁA

Może i nie jest to najtrafniejszy tytuł postu w blogu kulinarnym, ale niech przejdę do sedna...
Fakt, blogów kulinarnych jest mnóstwo, stron z przepisami jeszcze więcej, książek kulinarnych (ups... chyba powinnam powiedzieć e-booków kulinarnych ;) ) od groma.

Chciałabym jednak, żeby gotowanie nie było dla Was przymusem, przykrym obowiązkiem, bo przecież "każda kobieta powinna gotować", "przez żołądek do serca" i takie, takie.
Nie o to w tym chodzi. Gotowanie pozwala na wyrażanie siebie, na chwilę tylko dla siebie

(i ewentualnie dla kurczaczego uda).

Nie oszukujmy się jednak, nawet niekiedy idealny przepis nie gwarantuje nam kulinarnego sukcesu i podniebiennej ekstazy. No właśnie dlaczego? Skoro wszystko jest w przepisie...

Jaki jest więc przepis na dobry przepis?

Odpowiedzi chyba nie znam, ale postaram się, aby na moim blogu zawarte były wszystkie informacje niezbędne do przygotowania danego smakołyku. W KUPIE SIŁA. Bo w tym tkwi sekret, żeby wszystko grało, a jak coś nie gra, to co zrobić, żeby mimo wszystko wyjść z tego obronnym widelcem albo chochlą albo wałkiem... no zależy co będziemy pikcić. Tak pikcić, to moje ulubione słowo na wszelkie kulinarne szaleństwa. 


Czy daję gwarancję na proponowane potrawy? Myślę, że najlepszą reklamą są komentarze wszystkich, którzy kiedykolwiek spróbowali czegoś co upikciłam. No tu musicie uwierzyć mi na słowo, że recenzje i oceny były na poziomie zadowalającym i łechtającym moje ego :D

To może tak na początek, nawiązując dziś do cudownej pogody w Gdańsku zaproponuję Wam świetne Słoikowe FRAPPE na orzeźwienie.

Dlaczego w słoiku? Ponieważ to wspaniały i niezawodny domowy shaker ;)


Składniki:
Pół szklanki wody przegotowanej (najlepiej zimnej)
2 łyżeczki kawy rozpuszczalnej
około 1/4 szklanki mleka
lody ok. 4 łyżek stołowych (waniliowe, śmietankowe, czekoladowe) w zależności od upodobania, dla niezdecydowanych polecam jednak klasyczną wanilię.
1 łyżeczka cukru waniliowego
cukier puder (ilość zależy od upodobań)

Kawę rozpuszczamy w wodzie, wlewamy do słoika, dodajemy mleko, lody oraz cukry wszelkiej maści. Zakręcamy shaker szczelną zakrętką i trzęsiemy do skutku (czyli do momentu, kiedy lody się roztopią, a na wierzchu pojawi się zalotna pianka. Dla zmechanizowanych, czyli posiadających blender sprawa jest odrobinę łatwiejsza, ale tylko ciut ;)
Odkręcamy słój, wkładamy słomkę (Ci, którzy próbowali kiedyś pić prosto ze słoika, bo zabrakło szklanek wiedzą czym to się kończy) i gotowe :P
No oczywiście, że można przelać do szklanki, ale szczerze...po co? :)


Oczywiście nic nie stoi na przeszkodzie żeby chlupnąć odrobinę jakiegoś likieru. Świetnie pasują wszelkie karmelowe, czekoladowe, kokosowe no i oczywiście kawowe łakocie ;)


SMACZNEGO
 i do następnego razu